Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 311 —

staną razem, ja na ich barkach podlezę ku oknu, wysadzę ramy, sam pierwszy wskoczę do pokoju, a wam spuszczę drabinkę...
Zgodzono się na ten plan Ogarka, który zwinnie wspiął się ku oknu.
— Wiktorya! — zawołał półgłosem z góry — okno tylko przychylone!
Gwardyak otworzył cicho okno, zaczepił o ścianę drabinkę, potem usiadł wygodnie w otworze i odczepiwszy od szabli swoje buty, zaciągnął je, doradzając to samo towarzyszom.
— W pokoju nie ma nikogo, ale w drugim, ubocznym, słychać jakiś głos przykry, jak skrzekot żabi.... — mówił z góry.
Fogelwander wlazł po drabinie do ciemnego pokoju za nim cicho wsunął się Kwacki. Porwisz tylko zawadził sztylpami o otwarte okno, które z trzaskiem się przymknęło. Stłuczone szkło wydało brzęk głośny....
Na ten odgłos błysnęło nagle z ciemnej ściany światło. Z drugiego — pokoju otwarły się drzwiczki i pokazała się stara kobieta z kagańcem w ręku.