Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 309 —

nowcza i surowa, że wszyscy mimowolnie zatrzymali się na miejscu.
— Gdzie moja głowa, gdzie moja głowa! — wołał Kwacki i znowu zaklął z całej siły.
— Musiałeś się, pomylić, dając nam sygnał — zaśmiał się Ogarek — powiesiłeś głowę na parkanie, a mokrą czapkę wsadziłeś na kark.... Niewielka różnica, niewielka!
— Milcz szaławiło — wołał Kwacki. — Taki ze mnie ceugwart! Mości rotmistrzu, proszę natychmiast zdjąć buty, i wy także, Porwisz i Ogarek! Jeszcze jedno ziarnko prochu, które zetrzemy butami, a wysadzimy się w powietrze! Na śmierć zapomniałem o butach!
Wszyscy poszli za radą Kwackiego i pozbywszy się obuwia, szli dalej boso.
— Co jejmoście powiedzą, co jejmoście powiedzą! — kłopotał się ze śmiechem Ogarek.
Kwacki skręcił na bok, przeszedł krótki krużganek i stanął.
— Jesteśmy u kraty.... — rzekł. chyląc ku ziemi....