Toby był nadmiar zaufania, którego się stary Amsztel boi.
— Większym długiem nie mogę obciążać tego klejnotu. Boję się także! Mógłbym się znaleźć w smutnem położeniu, możebym go później nie zdołał wykupić... A wtenczas... wtenczas... byłbym nieszczęśliwy...
Amsztel badawczo spojrzał na młodego oficera.
Fogelwander się zmieszał i po chwili milczenia zawołał:
— Panie Amsztel, znasz mnie od dawna; znałeś mnie jeszcze wtedy, kiedym był bogaty, kiedym posiadał równie piękne klejnoty, a sprzedawać lub zastawiać ich nie potrzebowałem... Powtarzam, ten pierścień jest nietykalnym, świętym depozytem; gdybym go stracił, dopuściłbym się podłości. Niech to panu wystarczy. Pokładam nieograniczoną ufność w twojej prawości; potrzebuję tej małej sumy; proszę, weź w zastaw ten klejnot!
Amsztel przez chwilę milczał, jakby się namyślał, potem poszedł do kantor-
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/232
Ta strona została przepisana.
— 228 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/2/29/W%C5%82adys%C5%82aw_%C5%81ozi%C5%84ski_-_Skarb_Wata%C5%BCki.djvu/page232-1024px-W%C5%82adys%C5%82aw_%C5%81ozi%C5%84ski_-_Skarb_Wata%C5%BCki.djvu.jpg)