Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 212 —

barankową albo kilka łokci czerwonego atłasu, ot i kupił.
— Więc ty znasz oddawna Szachina — ozwał się Fogelwander — powiedzże mi, czemu on na ciebie czycha jak szatan na grzeszną duszę? Czy ty wiesz Trokim, że gdybym był chciał, byłby mi Szachin zapłacił za ciebie, jak za najpiękniejszego konia!
— A czemużbym ja tego nie wiedział! — rzekł Trokim i oczy mu się roziskrzyły — i on wie, czemu ja tak drogi dla niego! Jemu moja głowa tyle waży, co cały ten skarb zagrzebany! Szachin z nami długo handlował, znał wszystkie nasze tajemnice. Wiedział on o tem dobrze, że watażka Puk, co mu nigdy nic sprzedać nie chciał, grzebie złoto w ukrytem miejscu, i że ja jeden tylko po watażce znam ten skarb duży.
....Posiwiejesz złoty paniczu — mówił dalej kampańczyk — a nie spotkasz żmii takiej, okrutny poganin ów, Bunia Szachin niewiara! Kiedy nas na gałęziach wieszają, na pale srogo biją, w kawały ćwiertują, kiedy hajdamackie głowy na kołach w płocie sterczą, jak