Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 204 —

mołojcy, obłowicie się hojnie, jeno aby i mnie z tego skąpo nie było!
— Powiada nam, że od kajmakana wielki grosz wiozą do baszy chocimskiego, cały wór czerwieńców, haracz hospodarski.
— Tędy a tędy powiozą, jedzie przy kasie kihaj i kilku janczarów, co to dla was?
....My na to, jak na lato, zasadzili się, wypadli, zabili kihaja, skłóli kilku janczarów, reszta uciekła, i skarb nasz!
....Udało się; nigdy jeszcze takiego połowu nie mieliśmy! ale bieda była wielka! Ruszyły się i Turki i Wołochy za nami, ledwieśmy z życiem i skarbem uszli. Na Gardy uciekać chcieliśmy. Raz nas tak obsaczyli Filipony, że z dwudziestu tylko ośmiu nas się przebiło; reszta zginęła lub w jeńcy poszła. Dopadliśmy Benderu, na szczęście basza tamtejszy o niczem jeszcze nie widział, przeprawili się przez Sorokę, wrócili pod Kałusz, potem przez Dniestr, i ot znowu w nasze strony....
....Tu właśnie hulali sobie nasi, bunt jak morze się rozlał wszędy, zginęliśmy między czernią, jak kamień w