Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 149 —

dej czaszki w praktyce swojej nie widział, kiedy nie pękła i całkowita się trzyma. Jabym już dziś uciekł Bamberowi, ale tak mi głowa szumi i dzwoni, jakby była kotłem, a dziesięciu paukinerów od razu werbel na nim biło.
„Proszę ciebie, miły kamradzie, ratuj mnie w ciężkim frasunku moim; weź dwóch dragonów, idź do szańca, gdzie leży ten hajdamak opryszek, co mnie zabić chciał, a wyście go pono na utrapienie moje zastrzelili, i postaw wartę nad trupem, a zakopać nie daj nikomu, a już najlepiej, na hauptwachu połóż, aby się gdzie nie zatrącił.
„Miły kamradzie! już to zrób dla mnie, bo ja na honor i na rygor najsurowszy parol dałem JMć Panu Rotmistrzowi Fogelwandrowi, iż tego srogiego opryszka żywcem albo trupem zatrzymam bezpiecznie, aż nasz Pan Rotmistrz powróci. Więc póki nie wróci Pan Rotmistrz, kręć jako chcesz i jako umiesz, a zakopać nie daj, a jakby zakopali, głowę utniej na pokazanie, iż kanalia nie uciekła.
„O to cię proszę, i bardzo się z tem