Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 145 —

lochu, w cekauzie, osobno pod podwójną strażą, bo go tam wachmistrz osadził. Zaczął się prosić Porwisza, płakać a po nogach całować, aby go na robotę puścił, i aby słonko Boże mógł oglądać. Porwisz go kazał wyprowadzić i sam stał przy nim, ani kroku nie odstępując. Watażka woził gruz, a hajdamacy wbijali palisady. Nagle watażka krzyknął, podniósł pełne taczki do góry jak kamyczek, i uderzył niemi wachmistrza po głowie... Porwisz obalił się na ziemię, a tu wszyscy hajdamacy z palisadami na nas, chcąc wydostać się z szańców... Kazałem strzelać i sam dałem ognia do głównego rebeliata i ot... mości rotmistrzu, jak się stała awantura.