fałszywego hajdamaka. Obie strony chciały się oszukać nawzajem, i obie też oszukały się istotnie.
Rehabilitując honor pana wachmistrza Porwisza, któremu w oczach czytelnika rozdział poprzedni zadał może szwank niemały, pośpieszamy powiedzieć, że poczciwy pan Wachmistrz, mimo, że pod wpływem wieści o owych hospodarskich dukatach bardzo był przystępny pokuszeniu, w rozmowie z Szachinem ani na chwilę nie zachwiał się w swej służbistej wierności i w przywiązaniu do Fogelwandra.
Rozmawiał spokojnie z Szachinem i udawał przystępnego, raz, bo węgrzyn był dobry, powtóre, bo stary wachmistrz chciał wyciągnąć za język handlarza dusz, aby się potem pochwalić przed rotmistrzem nietylko z cnoty, ale i ze sprytu.
Gdy Szachin całkiem już jasno wystąpił z propozycyą, wachmistrz miał zamiar aresztować go zaraz i udał się do gwardyaka, aby w tak ważnej sprawie zasięgnąć jego rady. Opowiedział mu całą sprawę i wezwał do asystencyi. Tymczasem gwardyak, Ogarek, sprytny
Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/111
Ta strona została przepisana.
— 107 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/2/29/W%C5%82adys%C5%82aw_%C5%81ozi%C5%84ski_-_Skarb_Wata%C5%BCki.djvu/page111-1024px-W%C5%82adys%C5%82aw_%C5%81ozi%C5%84ski_-_Skarb_Wata%C5%BCki.djvu.jpg)