Tymczasem tegosamego dnia, kiedy Nasta wybrała się z domu z takim programem, pocieszona i spokojna, przyjechał do wsi ksiądz Tarczanin z Terszowa. Soroka uwiadomił go z miną niewinną i zmartwioną, że w Busowiskach gotuje się awantura, i że ludzie buntują się bardzo na obraz Nasty. Jak podpalacz przestrzegał, że się pali, kiedy już był pewny, że ogień wzniecony przez niego samego, rozrósł się już w silny pożar, który nie tak łatwo ugasić. Ks. Tarczanin widział był już przedtem obraz, ale nie wypowiedział o nim zdania. Matka Boska żniwiarka podobała mu się bardzo jako obraz, ujęła go wdziękiem pomysłu, oddanego przez prawdziwy, wyższy talent, ale to było upodobanie czysto estetyczne i pozostawiało jakiś religijny skrupuł. Przychylne wrażenie nie mogło stłumić w duszy księdza jakiegoś głosu, który odzywał się przeciw obrazowi. Ksiądz Tarczanin miał zmysł piękna i wyższe wyobrażenie o sztuce, ale ów głos mówił mu, że ten obraz tu w cerkwi busowiskiej nie jest na swojem miejscu. Wolny od uprzedzeń, zanadto przecież kochał swój obrządek, zanadto zrósł się z jego wschodniemi tradycyami, aby nie czuć, że ten obraz odstępuje od typu, który mu był drogi i szanowny, bo zrósł się z jego imaginacyą jeszcze od czasów dziecinnych. Uczucie jego religijne nicby
Strona:Władysław Łoziński - Madonna Busowiska.djvu/95
Wygląd