Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prerji“, niezwyciężonym atletą, którego nikt nie mógł pokonać!
Sielankę tę przerwała niespodziewana wizyta.
Foster syn pojawił się pewnego dnia w Los Angelos z całym ładunkiem strzelb i oświadczył:
— Ach! coż za miła niespodzianka! Właśnie wyjechałem z N. Yorku, aby w San Francisco wsiąść na okręt i wyjeżdżam do Congo...
Czując niedorzeczność tej marszruty, spiesznie dodał:
— Chcę zapolować w okolicach, do których nie dotarł pułkownik Roosewet. Chcę poznać kraje, przez niego nie zbadane...
Tajemne przeczucie ostrzegło go zapewne o grożącem niebezpieczeństwie. Przezwyciężając tedy wrodzoną nieśmiałość, zdecydował się na formalne oświadczyny. Miss Craven i James Foster mogliby tworzyć wcale dobraną parę! moglibyśmy się pobrać, co?..“
Wyraz sympatycznego lecz zarazem pogardliwego politowania, jaki przybrała twarz panny Craven onieśmieliłaby, nawet najodważniejszego myśliwca.
— Wyjdę zamąż tylko za człowieka znakomitego! — brzmiała odpowiedź.
Foster się oburzył. Oczywiście nie był taką znakomitością, jak słynny bokser czy tenor operowy, ale ostatecznie był czemś, dzienniki o nim pisały...
— Poślubię tylko bohatera! — dodała miss Craven.
James uważał za stosowne wyliczyć swoje zasługi. Przypomniał jej przesyłane trofea myśliwskie, zwłaszcza skóry dwóch olbrzymich niedźwiedzi, które własnoręcznie zabił na Alesce.
— Niedźwiedzie! — rzekła miss, wzruszając pogardliwie ramionami, także osobliwość! Byle kto to potrafi. Ile tygrysów zabiłeś, James?
Młody człowiek spuścił smutnie głowę. — Niema już prawie tygrysów na świecie. Spędziłem kilka miesięcy w Indjach, wydałem mnóstwo pieniędzy,