Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zresztą wszystko, co mówiła, wydało mu się kłamstwem.
— To fałsz, to wszystko! — rzekł głucho. — Nie wierzę ci; nie uwierzę ci już nigdy... Za każdym razem, gdy się widzimy, prawisz mi coraz nowe baśnie... Kim-że ty jesteś! Kiedyż wreszcie powiesz mi prawdę, nagą prawdę!...
Nie zważając na obelgi, mówiła dalej z niepokojem o swej przyszłości: widziała dokoła siebie tajemnicze niebezpieczeństwa.
— Dokądże się udam, jeśli mnie ty porzucisz!... W Hiszpanji jestem niewolnicą doktorki. Do państw centralnych, gdziem spędziła młodość, powrócić nie mogę; wszystkie drogi są mi tam zaparte; a wreszcie tam wpadłabym w tę samą niewolę... Nie mogę wyjechać stąd ani do Francji ani do Anglji: zbyt się obawiam przeszłości. Wystarczyłoby jednego z mych czynów, gdyby się o nim dowiedziano, bym została skazana na rozstrzelanie; mniej mi się nie należy... Wreszcie boję się „ich“ zemsty. Znam sposoby, jakich się ima „służba“, gdy się chce pozbyć niedogodnego agenta na terytorjum nieprzyjacielskiem: denuncjuje się go poprostu. Umyślnie się popełnia niby to jakąś nieostrożność, gubi się pewne dokumenty w ten sposób, by pisma kompromitujące wpadły w ręce władz krajowych... Cóż zrobię, jeśli ty mi nie przyjdziesz z pomocą!... Gdzież się schronię?...
Litując się nad jej rozpaczą, Ulises zdecydował się wreszcie przemówić:
— Świat jest wielki; mogłabyś osiąść gdzieś w którejś z republik południowo-amerykańskich.
Odtrąciła jednak tę radę. Jej samej przychodziło to na myśl; ale się bała niepewnej przyszłości.
— Biedna jestem; ledwieby mi może na drogę starczyło... W początkach „służba“ płaci dobrze. Potem jednak, gdy już ma nas w ręku dzięki naszej przeszłości, daje tyle ledwie, by starczyło na życie. I cóżbym ja tam zresztą robiła!... Mam-że