Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

będąc w przededniu zdobycia sum miljonowych, żył śród błyszczącej nędzy, przeprowadzając się z hotelu do hotelu — zawsze najwykwintniejszego — wraz z żoną i mną, córką jedynaczką.
„Nie wiesz nic o takiem życiu, Ulisesie; pochodzisz z rodziny spokojnej i zamożnej. Twoi nie zaznali nigdy owego zbytkownego życia w „palace‘ach“, ani niepokojów pod koniec miesiąca, gdy przypada termin płacenia rachunków... Dzieckiem będąc widywałam, jak matka w przepysznym apartamencie hotelowym płakała, a ojciec tymczasem zapowiadał, że w przyszłym tygodniu napewno będzie posiadaczem miljona. Matka wreszcie, przekonana wymową swego wielkiego człowieka, ocierała łzy z oczu, pudrowała twarz, stroiła się w koronki i perły... mniej lub bardziej fałszywe. Schodziliśmy do gwarnego hallu, gdzie z szeptami rozmowy kojarzyły się dyskretne zawodzenia skrzypiec: bywała to pora podwieczorków, spożywanych w towarzystwie naszych „znajomych z hotelu“, przepotężnych milionerów obydwu półkul, ledwie domyślających się, że gdzieś tam istnieje wogóle dolegliwość, zwana nędzą, ale nie podejrzewających nawet ani na chwilę, by uskarżać się na nią mogli ludzie z ich świata...
„Od czasu do czasu ojcu udawała się jakaś opracja. dzięki której mogliśmy pędzić nadal owo życie błyszczącej, drogiej nędzy. Ten luksusowy tryb życia wydawał się ojcu nieodzownym do realizacji jego projektów. Życie w najdroższych hotelach, samochód wynajmowany na miesiące, suknie z najwspanialszych pracowni dla żony i dla córki, lata, spędzane w najmodniejszych miejscowościach nadmorskich, zimy, upływające na grach sportowych w Szwajcarji, — to wszystko razem stanowiło dla ojca pewien rodzaj gwarancji poważania, umożliwiającej mu przebywanie śród potentatów i otwierającej mu drzwi naścieżaj. Ten tryb życia zrobił ze mnie to, czem jestem; rozstrzygnął o losach moich raz na zawsze. Dziś