Zdaniem Estebana dwa tylko były na świecie przedmioty, istotnie godne zachwytu, morze i kapitan Ferragut. W jego postać przyoblekał w swej wyobraźni wszystkich bohaterów przeczytanych powieści.
Malcem będąc jeszcze, widywał częstokroć matkę plączącą w bolesnej rezygnacji. W kilka lat później, wiedząc już może nieco przed czasem o stosunkach, łączących mężczyzn z kobietami, odgadywał, że owe łzy przypisywać należy lekkomyślności i niestałości podróżującego żeglarza.
Estebam matkę swą kochał uczuciem rozpieszczonego jedynaka, ale niemniej ubóstwiał kapitana i darowywał mu wszystkie błędy, jakieby tylko ojciec mógł był popełnić. Ojciec bowiem był najdzielniejszym i najpiękniejszym człowiekiem w święcie. Takim mu się wydawał. Pewnego dnia, szperając po szufladkach w ojcowskiej kajucie, malec znalazł całe mnóstwo fotografij kobiecych z nazwami odległych krain u spodu. Wszystkie musiały być rozkochane do szaleństwa w kapitanie “Mare Nostrum“. Niestety, choćby jaknajrychlej został już dorosłym mężczyzną, nie tak rychło zapewne dorówna owemu triumfatorowi, któremu życie swe zawdzięczał.
Gdy parowiec wrócił z Neapolu do Barcelony bez Ferraguta, chłopak wcale się temu nie zdziwił.
Toni, tak naogół skąpy w słowa, tym razem zaczął się długo rozwodzić w wyjaśnieniach: kapitan Ferragut został tam dla jakichś spraw niezmiernie ważnych, niewątpliwie jednak wkrótce powróci; wróci może nawet lądem dla pośpiechu. W każdym razie należało się go niezadługo spodziewać.
Esteban zmartwił się, widząc, jak matka przejęła się tą nieobecnością. Biedna kobieta oczy miała pełne łez i naprawdę była zaniepokojona. Ko-
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Mare nostrum.djvu/197
Wygląd
Ta strona została przepisana.