Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

biety i gniewu z siłą odbyło się bez najmniejszego wstrząśnienia.
Dolores, trzymając się mocno na nogach, wnet puściła w ruch swoje dłonie, aż się zaczerwieniła żółta zazwyczaj, szczupła twarz Rosario. W pewnej jednak chwili krzyknęła przeraźliwie, chwytając się obiema rękami za ucho.
— Ach ty suko przeklęta!
Z pomiędzy palców zaczęła sączyć się krew. Rosario bowiem szarpnąwszy za jeden z kolczyków zdobnych w perły ogromne, wzbudzających podziw na całym Targu, naderwała płatek ucha ich właścicielce.
— Cóżeś ty mi zrobiła, podła duszo? — krzyczała przeraźliwym głosem piękna handlarka — chwytając się co chwila za ucho. W ten sposób się mścisz? Uczciwsze od ciebie kobiety znajdują się w więzieniu, zbrodniarko szkaradna!
Rozpoczętą bójkę wnet przerwał dwukrotny policzek wymierzony obu rozwścieczonym przeprzeciwniczkom przez babcię Picores.
Rosario blada i przelękniona tem co uczyniła, słuchała pokornie jej wymówek, gdy tymczasem Dolores, doświadczając ataków ostrego bólu w naderwanej części ucha wyrywała się co chwila z koła otaczających ją i wstrzymujących towarzyszek z Targu, zamierzając znowu się rzucić na swą zelżycielkę.