Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przywiezione przez męża z Algieru, lub piękne spódnice z Gibraltaru.
Uważała siebie za równą jedynie pewnej swej ciotce babci Picores, olbrzymiej, otyłej i wąsatej jak wieloryb weterance Targu rybnego, będącej od lat trzydziestu prawdziwym postrachem pełniących tam służbę agentów, a to zarówno ze względu na wzrok swój piorunujący jak na przepastny otwór swych ust, do których się zbiegały wszystkie zmarszczki znajdujące się na jej twarzy.
— Do djabła! Może skończycie nareszcie — zawołała Dolores do handlarzy pieczywa, wziąwszy się pod boki.
W tej chwili zdejmowano właśnie z wagi ostatni worek z pieczywem. Zwalniający wagę mężczyźni odcinali się w sposób bezwstydny kobietom trzymającym przed sobą pod fartuchem ciężary, co nadawało im bardzo śmieszny wygląd, jak gdyby miały potwornie niekształtną figurę.
Rozpoczęto ważenie ryby. Jednocześnie powstał zamęt i sprzeczki. Napastowano oczywiście tę przedewszystkiem, której się udało dostać pierwszej do wagi. Zazwyczaj się jednak obywało bez bójek. Od czasu do czasu wybuchał jak z armaty tubalny chrapliwy głos niezadowolonej i złorzeczącej babci Picores. Dolores tymczasem tak się zapatrzyła w stronę mostu, że nawet nie