Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zbrodnią! Do Columbretas! Tam tylu innym udało się uciec!
Morze podnosiło się i ciemniało coraz bardziej aż się roztańczyła na dobre, mimo zmordowania Nadobna na rozkołysanych falach i dopiero o dziewiątej wieczorem przy czerwonem świetle latarni morskiej weszła do Columbreta Mayor, wygasłego krateru o wyżartym przez wodę w wieńcu wysokich skał przesmyku, stanowiącego przejście do cichej niewielkiej zatoki, do której nie zaglądał wcale wiatr wschodni. Na jednym z końców owego skalnego łańcucha wznosiła się wieża, której jedynymi mieszkańcami byli latarnicy.
Wyspa ta bez najmniejszej grudki ziemi i bez źdźbła roślinności, której nie mpgłaby sprzyjać bynajmniej atmosfera przesiąknięta gazami, jest raczej murem zaokrąglonym dzikich wulkanicznych skał. Od czasu do czasu drobne ich odłamki poruszane przez gnieżdżące się pod niemi skorpjony wpadały do rozpadlin, w których, na znacznej nieraz wysokości, tam gdzie mogły tylko dosięgnąć rozszalałe wśród burzy fale morskie, bielały szkielety ryb. Dalej, z pośród porozrzucanych szeroko na morzu Columbretas menores uwydatnia się Foradada wyłaniająca się z fal, niby sklepienie jakiejś świątyni podwodnej. Inne natomiast są poprostu niedostępnemi olbrzymie-