Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się pochyliła naprzód aby uderzyć Rosario. Przyjaciółki jednak zaatakowanej zasłoniły ją chudemi nerwowo potrząsanemi rękami.
— A cóż to znowu? Będzie kiedy temu koniec? — zaczęły wykrzykiwać głosy ochrypłe.
W tej chwili jednak stanęła między przeciwniczkami góra broniąca dostępu jednej do drugiej. Była to ciotka Picores. O! ona prędko załatwi się z niemi! Potrafi się zabrać do rzeczy aby uspokoić te warjatki!
— Ty, Dolores... do domu. A ty, języku djabelski milcz!
Szturchańce i groźby ciotki uspokoiły ostatecznie zaperzone kobiety.
— Ach, Boże, co za nieznośne stworzenia! Nawet w Wielkim Tygodniu w sam dzień Wielkiego Piątku i to podczas procesji Spotkania dawać takie zgorszenie! Piekielnice! Boże! Co za kobiety są teraz!...
Widząc jednak, że kuzynki oglądają się przygadując sobie nawzajem zdaleka, okazała postać starej czarownicy jeszcze raz pogroziła im, patrząc kiedy już wreszcie znikną z oczu w gronie swych przyjaciółek.
Wszyscy mieszkańcy Cabanal dowiedzieli się wnet ze zgorszeniem o zajściu.
Tonet wróciwszy do domu rzucił się z krzykiem na żonę i zanim jeszcze zdjął z siebie strój