Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

masa o czerwonym dachu i całym szeregu błękitnych czworokątów w ścianach, panująca nad miastem ruchomem barek ze skrzyżowaniami ulic, podobnem do obozu greckiego z czasów bohaterskich, gdy ustawione na lądzie biremy stanowiły wały ochronne.
Maszty pochylone nieco ku przodowi wydawały się lasem lanc pozbawionych ostrzy. Nasmolone liny biegnące w różnych kierunkach były pnączami czepiającemi się pni. Pod zwieszającemi się na pokłady barek żaglami poruszały się niby dziwne jakieś twory, czerwone od słońca nogi i berety nasunięte na uszy, rybacy bowiem naprawiali sieci lub podsycali ognisko, by lepiej się mogła ugotować na niem pożywna zupa z ryby. Kile barek malowanych na czerwono lub błękitno, wyglądały jak brzuchy potworów morskich, wygrzewające się rozkosznie na oblanym promieniami słonecznemi piasku.
W tem mieście ruchomem, które mogło zniknąć tegoż jeszcze dnia i rozproszyć się po wstędze błękitnej kończącej się, jak się mogło zdawać, na horyzoncie, panował ład i symetrja nowoczesnej osady rozplanowanej pod sznur.
W pierwszym szeregu, tam gdzie piasek wzorzysty lizały kryształowe lśniące języki fal, znajdowały się barki najmniejsze, które służą do łowienia ryb przy pomocy licznych wędek umo-