Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i cichemi ulicami, ze swymi bigotami, ubranymi na czarno, przemykającymi się pod murami domów do kościoła, była dla niego tem, czem dla apostoła droga do Damaszku. Katolicyzm francuski, wyćwiczony, rozumny, szanujący postęp ludzki, przeraził Gabrjela. Jego dzika dewocja hiszpańska skłonna była pogardzać naukami świeckiemi, gdyż według niej była na świecie tylko jedna prawdziwa wiedza: teologja. Wszystkie inne nauki mogły służyć tylko do zabawy wiecznego dziecka-człowieka. Poznawać Boga i rozmyślać nad jego nieograniczoną potęgą — oto jedyny poważny przedmiot trudu dla umysłu ludzkiego. Maszyny, wynalazki, zdobycze wiedzy ścisłej, nie stojące w żadnym związku z boskością i życiem przyszłem, były to głupstwa, dobre dla warjatów lub ateuszów.
Robiąc korekty różnych dzieł religijnych, Gabrjel był uderzony szacunkiem, z jakim księża francuscy daleko bardziej wykształceni, niż ich koledzy hiszpańscy, odnosili się do tej wiedzy, tak w Hiszpanji pogardzanej. Mało tego! Zauważył jeszcze coś w rodzaju niemocy i pokory w przedstawicielach religji, ilekroć stykali się oni z problemami wiedzy — pragnęli pozyskać sympatję przez pojednawcze załatwienie kwestji, aby dzięki kompromisowemu rozwiązaniu trudności zapewnić dogmatom należne im miejsce w tym kołowrocie nowych odkryć i wynalazków, w zawrotnym biegu ludzkiego postępu!
Uczeni duchowni zapisywali tomy całe, chcąc pogodzić księgi objawienia z wynikami wiedzy.
Kościół, ten święty przodek, który w Hiszpanji martwieje w swym hieratycznym majestacie, nie