Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pokutnych szat i różańca na rękojeści miecza, jak w dawnych wiekach, nie mniej jednak pozostała jej żałoba wewnętrzna i dusza wiecznie ponura, pełna niepojętych tajemnic. Trzy wieki nieludzkich udręczeń Inkwizycji zostawiły jej w krwi sadyzm palenia na stosie. Tak, my nie możemy już beztrosko się weselić.
— Muzyka najlepiej odzwierciadla charakter na rodu — rzekł don Luis. — Niemcy tańczą wesołego, zmysłowego walca z kuflem piwa w ręku, śpiewając „Gaudeamus igitur“ — hymn studencki, wysławiający beztroskie, materjalne życie. Francuzi paplą dużo i bezustannie, co chwila wybuchając śmiechem, tańczą, fikając bezładnie nogami w powietrzu i sami wyśmiewają swoje małpie ruchy. Anglicy upodobnili balet do gimnastyki, zaznaczając tem swoją zdrową, silną postawę życiową. Każdy z tych narodów w chwili, gdy uczuwa łagodny nastrój smutku, usypia swoją duszę i przemawia do wyobraźni, śpiewając pieśni, romanse, ballady. Nasze tańce narodowe mają w sobie coś z pierwotnego kapłaństwa — przypominają zmysłową gwałtowność namaszczonego tancerza, szaleńczą zawrotość kapłanki, z oczyma błędnemi i pianą na ustach padającej wkońcu u stóp ołtarza. A śpiewy nasze? Piękne, noszące znamiona różnych cywilizacyj, ileż posiadają upojenia i rozpaczy! Obnażają duszę chorego narodu, którego najulubieńszą rozrywką jest widok krwi ludzkiej i przedśmiertnych podrzutów zwierząt na arenie cyrkowej.
Wesołość hiszpańska, radość andaluzyjska — wszystko to trzech groszy nie warte! Pewnej nocy byłem w Madrycie na zabawie andaluzyjskiej — to