Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

urzędników Inkwizycji, dozorców więziennych, oprawców, pisarzy świętego trybunału, zakrystjanów, marszałków, buleros, kwestarzy, pustelników, dzieci chóru, śpiewaków, braciszków, nowicjuszów i innych. Zato ludność w niespełna dwieście lat spadła z trzydziestu do siedmiu miljonów. To gwałtowne wyludnienie zostało wywołane przez wygnanie Żydów i Moriscos, przez strach przed Inkwizycją, przez ciągłe wojny, toczone nazewnątrz kraju, przez emigrację do Ameryki w nadziei zbogacenia się bez pracy, przez głód, brak higjeny i opuszczenie wsi. Śliczne czasy, nieprawdaż, Don Antolinie?
Srebrna Rózga słuchał słów Gabrjela z roztargnieniem. Wyrobił sobie już o Gabrjelu dostateczne pojęcie, więc też nie przywiązywał obecnie wagi do jego argumentów.
— Gdyby te czasy były nawet najgorsze — odpowiedział wolno — nie mogły być jednak gorsze, niż obecne. Przynajmniej nikt wówczas nie okradał Kościoła. Każdy, pocieszając się myślą o niebie, zadowalniał się na ziemi tem, co miał. Oddawano cześć Bogu. Ale może ty nie wierzysz w Boga?
Gabrjel pozostawił pytanie bez odpowiedzi i ciągnął dalej:
— Podczas gdy u nas panowała epoka zastoju i barbarzyństwa, Europa szła naprzód w swoim rozwoju. Nasz naród, przodujący ongiś wszystkim narodom cywilizowanym, pozostał daleko w tyle. Królowie, ogłupieni fałszywą dumą narodową, zarażeni dziedzicznem dążeniem cesarzów germańskich, zapragnęli narzucić swą władzę całej Europie. Potęgą ich było siedem miljonów poddanych i kilka nędznie płatnych i nędznie żywionych pułków. Złoto ame-