Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nieprawda! Fanatyzm ten zaszczepił wśród nas cezaryzm germański. Mnich niemiecki, którego brutalna dewocja i szał teologiczny wywołały reformę w krajach północy, skąd go wkońcu wygnano, schronił się do nas, znajdując tu dobrze przygotowany grunt. Ten obcy siew wydał u nas wkrótce olbrzymi las, las Inkwizycji i fanatyzmu, trwającego aż do dziś dnia. Nowożytni drwale przystąpili do karczowania i wycinania tego lasu, jednakże jest ich niewielu, dlatego też upadają pod brzemieniem trudu. Ramię człowieka okazało się za słabe, aby zwalić czterowiekowe pnie. Tylko ogień, wspaniały, rozpętany żywioł mógłby zniszczyć tę przeklętą roślinność.
Don Antolin otworzył szeroko osłupiałe oczy. Nie oburzał się już. Słowa Gabrjela przygnębiły go.
— Och, moje dziecko, jesteś bardziej cyniczny, niż przypuszczałem. Pomyśl o tem lepiej, w jakiem miejscu się znajdujesz, i uważaj na to, co mówisz. Jesteśmy w prymasowskim kościele Hiszpanji.
Przerażenie księdza jeszcze bardziej podnieciło Gabrjela. Ciągnął dalej:
— Filip II był Niemcem z krwi i kości. Jego milcząca powaga, jego przenikliwa inteligencja nie miały w sobie nic hiszpańskiego; wywodziły się z Flandrji. Obojętność, z jaką przyjmował największe klęski, spadające na kraj, była obojętnością cudzoziemca, którego nic nie wiązało z tą ziemią. „ Wolę panować nad trupami, niż nad heretykami“ — mawiał. I istotnie Hiszpanie byli wówczas trupami, ponieważ skazano ich na bezmyślność, czy też na skrzętne ukrywanie swoich myśli. Zanikły wszystkie dawne zajęcia i fachy. Poza służeniem kościoło-