Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

quistadora, a to kość miedniczkowa Izabeli Katolickiej, a to żebro Filipa II), i dlatego też krnąbrni, niedobrzy siostrzeńcy w rodzaju Janów Nepomucenów Millerów okazali się niezbędni. Nigdzie do tego stopnia, jak tam, mumje arcywzorów nie legły na piersiach młodych pisarzy, nigdzie tradycja narodowa nie stała się równie dławiącym ciężarem i nigdzie zakłamanie romantyczne nie wydało równie gorzkich owoców. Naród spał u stopni tronu i w cieniu Kościoła, deklamując przez sen puste, retoryczne strofy o swej potędze i chwale. Dopiero potężne uderzenie w samą pierś obudziło nieszczęsnego manjaka romantyzmu. Z pogromu wyłoniło się odrodzenie umysłowe i moralne, a Hiszpanja przestała być tem „zapylonem muzeum, w którem nawet ruiny są zrujnowane“. I chociaż jeszcze do dziś dnia po literaturze i polityce snuje się gryzący czad miejscowego mesjanizmu, chociaż w „szkołach wykłada się jeszcze historję „zgodnie z metodami dzikich, sądzących przedmiot według jego blasku“, chociaż według partyj, mających monopol na religijność i narodowość, hiszpański sarmatyzm („casticizmo“), chroniąc od zagranicy, chroni ipso facto od masonów i bolszewików — to jednak „naród wybrany“, poddawszy baczniejszym oględzinom „trupie piszczele, służące za sławy godło“ przestał już szczęśliwie cierpieć za „winy cudze“. „Sumieniem pokonanego i upokorzonego narodu — pisze prof. Stanisław Wędkiewicz w swej doskonałej pracy — „Zaniedbana dziedzina humanistyki“ — wstrząsnął zastęp t. zw. „regeneradores“, krytyków publicznego i prywatnego charakteru Hiszpanów, wrogów dotychczasowej pustej retoryki, głosicieli twardej,