Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rych są wyszyci święci i kwiaty. Ale wkońcu wszystko się wyczerpie. Ale jeśli się stłucze ostatni zapasowy witraż, jeśli z szatni zniknie ostatni kawałek jedwabiu, czy sukna — to co się stanie wówczas? Trzeba będzie wstawić w okna zwykłe szyby, aby deszcz i śnieg nie przedostały się do wnętrza katedry. Katedra (niech Bóg wybaczy mi to porównanie!) stanie się wówczas podobna do oberży, a księża będą sławić Pana w ubiorze kapelanów prowincjonalnych.
Tutaj Don Antolin uśmiechnął się ironicznie, jakby ta przyszłość, o której mówił, stała w absurdalnej sprzeczności do praw Opatrzności, rządzących światem.
— A przecież — ciągnął dalej — nie można mówić nawet o rozrzutności, lub o zlekceważeniu jakiegokolwiek źródła dochodu. Ogród, który tak długo był pod pieczą twojej rodziny, po śmierci twego brata został wydzierżawiony. Ciotka Tomasa płaci obecnie dwadzieścia durów za to, że jej syn tam gospodaruje. Nie jest to wcale tak mało! Dzierżawę uzyskała tylko dlatego, że jest w dobrych stosunkach z Jego Eminencją.
Ja pracuję, jak katorżnik, w kościele i klasztorach; mam wszystko i wszystkich na oku. Młodzież jest dzisiaj bardzo lekkomyślna i nie można jej ufać zbytnio. Biegnę do Ochavo, aby się upewnić, czy twój siostrzeniec, Tato, żądał okazania biletów od zwiedzających. Jestem przekonany, że nicpoń ten gotów byłby wpuścić wszystkich gratis, aby zgarnąć potem lepsze napiwki. Później wspinam się po schodach Claverias, aby dopilnować dzwonnika, który pokazuje Olbrzymów. Nie przekabacą mnie, nic