Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Bunt Martineza.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miłość, Martinez instynktownie przechylił się na stronę przyszłych tryumfatorów.
Kiedy zamordowali Carranzę, bohaterski Doroteo pozostał w doskonałych stosunkach ze zwycięzcami i zachował stanowisko naczelnego wodza. Ale niestety! to stanowisko stawało się powoli zbyteczne.
Rozmaite partje, zalewające kraj zbrojnymi buntownikami, zawarły zawieszenie broni na trupie Carranzy. Wszyscy w milczeniu poddali się rządowi, aby pokazać światu, że w Meksyku pokój jest możliwy choćby tylko na przeciąg jednego sezonu.
Buntownicy i rokoszanie stawili się nagle przed Martinezem i innymi jenerałami. Aż do Pancho Villa włącznie, który poddał się nowym ludziom, rządzącym w stolicy. Przyznano mu za to miljon pesos, zapłacono zalegający żołd jego ludzi i prócz tego, pozwolono mu osiedlić się w pewnej prowincji wraz z najwierniejszym jego stronnikami. Ważnem było pokazać zagranicy, że niema już ani jednego buntownika.
Martineza rozgniewało obdarowanie dawnego zwierzchnika, jakby on sam stał się ofiarą niesprawiedliwości.
— I bądź tu lojalnym, — mówił z goryczą — ulegaj tu dyscyplinie, a potem nie dostaniesz nic! I pomyśleć, że nie zbuntowałem się ani razu i byłem zawsze po stronie legalnej!
Donę Guadalupę jeszcze bardziej od męża zajmowała kwestja nowego rządu. Trzeba było szukać stanowiska pokojowego i dobrze płatnego, aż do czasu, gdy będą nowi buntownicy i nowe operacje wojenne. Bo przecież prawdziwa historja Meksyku na tem się nie urwie.
Pomyślała, że wartoby Martinezowi przejechać się do stolicy, aby nawiązać stare węzły przyjaźni.