Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/413

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

maczyć, gdy błagały o słowa wszystkie te uczucia, których byli pozbawieni przez długie lata minione, które milczały w ciągu całego niemal życia?
Stał dalej przed fotelem i myślał:
— Teraźniejszość przygniotła nam kark stopą.
Nie przerywał już ojcu zarzutami i nie próbował go wywabiać z kręgu migocących trwożnie błędnych ogników wiedzy, które go trzymały w wielkiej odległości od komnaty, gdzie siedział wraz z synem. Ale, nie zdając sobie sprawy co czyni, postąpił wkońcu krok i położył rękę na oparciu fotela.
Ojciec podniósł głowę i na moment ujrzał mroczący się krajobraz. Ujrzał też syna przed sobą, a patrzył teraz oczyma ojca nie filozofa i zrozumiał zamiar Hansa. Dostrzegł, że wszystkie te lata szare, spędzone w towarzystwie nauki, to przeszkoda, dzieląca ich, a głowa jego opadła miękko na stronę, gdzie leżała oparta ręka syna.
W dali turkotał pośród mgły wóz po drodze, a czysty, choć słaby głos kobiecy nucił pieśń. Nikło to wszystko coraz bardziej i ścichło wkońcu poza górą.
— Dobranoc! — rzekł ojciec, a ręka jego spoczęła na długo w dłoni jedynego syna.
Zostawszy sam, wstał i zaczął szukać po stole pióra. Nie znalazłszy, przypomniał sobie, że Hans, na własne jego życzenie, schował je do szuflady. Rozglądeł się przez chwilę bezradnie, potem zaś ujrzał przez otwarte drzwi do żółtego gabinetu szklanne pudełko z piórem anielskiem.
Przekroczył szaro malowany próg, który wyżłobił własnemi stopami w ciągu samotniczego życia, otwarł szklanne pudełko i zaczął ciąć pióro nożem, oraz rozskubywać je.