Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

załatwić sprawę trzeźwo wobec burmistrza... Eros lubi zasłony i niecierpi burmistrza. Oto moja filozofja!
— W Europie, — odparł Hans — małżonek bywa zawsze figurą komiczną. Inaczej wygląda żonaty człowiek wschodu. Występuje zawsze sam, odcięty od drugiej płci, a za bezwstyd uważa wszelkie pytania o swych stosunkach małżeńskich. Przedstawia się tedy znacznie dostojniej, a małżeństwo jego nabiera pewnego uroku tajemniczości.
Godzili się na to obaj, przeto nie było o czem mówić dalej i znowu zaległo przygnębiające milczenie.
Wuj Didrick nawlókł świeżą nitkę. Nie mógł wytrzymać, by nie wrócić do drażliwego tematu.
— Dziwny to człowiek z twego ojca, Hansie! — powiedział. — Nie ma dla ciebie serca. A jednak jest rozumny i rycerski bez żadnej przygany. Najbardziej mnie jednak zastanawia to, że jest właściwie przywiązany do rodziny i nieraz mówi z wielką serdecznością o różnych krewniakach, których niema w pobliżu.
Hans uczuł ponownie ukłucie w sercu, słysząc z ust obcych surowy wyrok na ojca. Zamilkł i zamknął się w sobie.
— Sądzę, — rzekł po chwili, — że gdybyśmy razem z ojcem posłyszeli śpiew, lub brzękanie gitary, słowem, gdyby zaszło coś podniecającego wyobraźnię, zgoda mogłaby nastąpić. Niestety, ciemno narazie.
Wuj Didrick pochylił się nad haftem, a Hans spoglądał po portretach na ścianie.
Rudawy jegomość w pudrowanej peruce z warkoczykiem, królewski medyk przyboczny, był tak skromny w obyczajach swych, jak straszny w gniewie. Za jego czasów, wiedza posiadała jeszcze cechę pogody, a uczoność nie mąciła spokoju domu, gdzie dorastało