Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdzie doskonałość objaty czyni,
Cóż dać nam mogłoś, ty, dzikie zwierzę?
Z nitek purpury z złota promieni,
Tworzymy szatę nagości twojej,
Duch cię podnosi, w kształt piękna stroi,
Drzewa okrywa cudem zieleni,
Owocom twoim smak słodki dawa,
We fontann strugi wody przemienia,
Czemżeś jest sama, nędzna, kulawa,
Bez świadomości, ni zrozumienia.
To my chronimy pola i łany
Od twoich gromów ślepej pożogi.
Naturo, jam to duch zbuntowany,
Co gardząc tobą, czczę własne bogi!

Tuklat powątpiewał jeszcze, więc Hans przechylił się i krzyknął mu w ucho:

Pachołku! Pocóż tym się troszczysz sporem?
Myśli człowiecze tak są nicowane,
Że trudno zgadnąć co w nich jest pozorem,
I którą stroną wieszać je na ścianę.
Słowo: natura, to pojęcie ciemne,
Wszystkich już świątyń znaczono niem mury.
Miast zgłębiać rzeczy puste, choć tajemne,
Klęknijmy raczej przed żądzą natury.
Ale już czuję cudne kwiatów wonie
I morze szumi, pieśń słowika dzwoni,
Wolę tę ziemię i nie dam jej... o nie...
Za pałac Boga, kędyś w gwiezdnej toni!