Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na beczkę, gdy zaś woźnica wołał coraz to usilniej, mnóstwo widzów podeszło do progów i jęło zaglądać ciekawie przez szpary.
Wreszcie otwarła drzwi w jednem z narożnych domostw i stanęła w nich, ująwszy się pod boki, stara, szpakowata kobieta.
— Ho... ho! — mruknęła. — Mąż mój jest na wojnie! To najdzielniejszy bojownik. Ile chcesz za tę beczkę?
— Pięć srebrników!
Potrząsnęła niechętnie głową.
Stojący naprzeciwko dom był własnością bogatego kupca, który wyjechał właśnie na zachód, nad morze. Sacharat, młoda jego, opuszczona narazie żona, która z zawiścią słuchała nieraz przechwałek sąsiadki, postanowiła upokorzyć ją przy pomocy bogactwa swego. Otworzyła tedy okiennicę, z poza której na wszystko patrzyła, i, nie mówiąc słowa, rzuciła dziesięć srebrników na ulicę.
Wychwalając głośno jej hojność, pozbierał woźnica pieniądze, skręcił i wjechał w jej podwórze.
— Zamknij bramę i oddal służbę! — powiedział. — Wybiję kamieniem szpunt beczki, tak że wino popłynie na podwórze. Gdy je jeno zobaczysz, o piękna Sacharat, natychmiast zniknie cały twój ból, wywołany nieobecnością małżonka.
Uczyniła bez oporu co chciał, kamień zaczął dzwonić ochoczo po wierzbowym czopie beczki i nagle rozsypały się z łoskotem klepki.
Piękna Sacharat, przybrana w suknię czarną, zasianą łyskliwemi gwiazdkami, miała miedzianej barwy włosy, zwisające grubym warkoczem aż do pasa, nóżki najmniejsze i najbielsze, jakie kiedykolwiek stąpały po