Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeśli naszą Dyveką jest taka, na przykład, Betty? Nie, to nie nasza wyabraźnia zmieniła się, gdyż jest ona wiarygodnym i niedocenianym głosem natury. To zmora nieskończonego rozumowania ściga nas aż tu. Miłość sama stała się rozumowaniem. To też nie ciebie biedna, pochylona nad pracą Eleno dostrzegam z głębi mej wyobraźni, ale kobiety dawno rozpadłe w proch, leżące pod ziemią, po której stąpasz. Nie język twój, lecz umysł przemawia żałośliwym głosem Jasona. Jesteś uciśnioną, smutną istotą i zadaję sobie ciągle pytanie czemu właśnie ciebie napotkać musiałem? Czy dlatego może, że szukałem krańcowego przeciwieństwa? Czy może z powodu twego, dobrego serca? Ale w takim razie łączyłaby nas przyjaźń jeno. Gdy się jednak dzień skończył, najbledsze światełko jest już pożądanym towarzyszem, dla mnie zaś jesteś teraz nikłym cieniem, ze spuszczoną głową, pośród spadających liści jesiennych.
Przydeptał żar na kominku i podszedł do okna, by nakleić papier na stłuczoną szybę, a myśli jego towarzyszyły wracającej Elenie.
— Oto siedzisz znowu nad monotonną robotą, malując i wijąc bezwonne kwiaty. Wydaje mi się, że siedzę u stóp twoich, ty zaś podajesz mi kwiaty i sypiesz mi je na kolana, gdyż innych nie ma jesień. Spostrzegamy atoli oboje, że są martwe i łkamy. Z ulicy dolatują głosy napotkanych dopieroce ludzi, a wszyscy płaczą. — —
Nazajutrz przywdział swą sukienną koszulę roboczą i zamknął się w domu z książkami. Ujrzał przed sobą gęsty las dziewiczy pełen zasadzek i samotrzasków, a lasem tym była własna jego nieświadomość. Ale w głębi polatywała nad kielichami