Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Była to ta sama uliczka, po której spacerowałem jako uczeń jeszywetu z córką piekarza, o której była mowa w pierwszym tomie. Elcia szła prędkim krokiem. Domyślałem się, że czuje obce kroki za sobą i umyka, by nie zostać zaczepioną przez łobuza w ciemnej uliczce. Wtem, kiedy już byłem o dwa kroki od niej, stanęła odwracając się twarzą do mnie i spazmatycznym głosem zawołała mnie po imieniu padając mi w objęcia...
Staliśmy tak bez słowa przytuleni do siebie. Ciche łkanie wyrwało jej się z piersi.
— Elciu droga, — błagałem, — uspokój się. To nie miejsce na rozmowę. Jeszcze ktoś może nadejść. Chodźmy stąd.
Elcia momentalnie opamiętała się. Pociągnęła mnie za sobą nerwowym ruchem, poczem pobiegła pierwsza w kierunku parku miejskiego. Ja podążyłem za nią.
Usiedliśmy na ławce pewni, że nikt nam nie przeszkodzi. Czuliśmy oboje, że mamy sobie dużo do powiedzenia, ale żadne z nas nie śmiało pierwsze zacząć. Czuliśmy się winni jedno wobec drugiego: ja, że jestem taki nieszczęśliwy, że jej nie mogłem dać szczęścia, ona — że mogła dać szczęście innemu mężczyźnie.
Siedzieliśmy tak dobrą chwilę, poczem ona pierwsza odezwała się biorąc mnie za rękę:
— Ty się nie gniewasz na mnie? Boże, jak ty mizernie wyglądasz! Jesteś nareszcie znów przy mnie... Powiedz, powiedz, mój drogi, — tuliła się do mnie, — dawno już jesteś na wolności?
— Niedawno, — odmruknąłem. — Zresztą co to ciebie może obchodzić. Ty i tak nie czekałaś na mnie, aż będę wolny.
— Drogi... I ty do mnie tak możesz mówić? Ty, który sam odpędzałeś mnie od siebie? Nie spodziewałam się twoich wymówek.
— Ja zrobiłem swoje, i tyś powinna była zrobić swoje. Gdzie są twoje zapewnienia, że do grobu mnie nie zapomnisz?
Elcia wybuchnęła płaczem.
— Nie męcz mnie, — wołała zrozpaczona. — Co miałam robić? Po tobie ślad zaginął. Nie myśl, że się nie dowiady-