Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzień, który powinien był być dniem radości. Jednak niestety tak nie było.
Więzień po długoletnim pobycie w murach więziennych przestaje odczuwać radość. W piersi jego wysycha źródło nadziei na lepsze jutro. Staje się obojętny na wszystko, odnosi się nieufnie do owej wolności. Przyjmuje wszystko jako przeznaczenie, po którem niczego nadzwyczajnego nie oczekuje.
Słowo „wolność“, które przez cały czas odsiadywania kary jest dlań wszystkiem najdroższem na świecie, w ostatniej chwili, gdy już ma tę wolność odzyskać, staje się bańką mydlaną, i niczem więcej. Dopiero teraz doznaje rozczarowania i pustki w sercu, że czekał daremnie. Wolność odzyskana staje się teraz nowem więzieniem, gorszem od tego, które go zwalniało.
Tu przynajmniej ma jaki taki dach nad głową, otrzymuje regularnie pożywienie, a na wolności?... Kto go przyjmie do siebie i da mu strawę? Co może począć ze sobą człowiek, który nie ma na świecie innych opiekunów prócz policji, i dachu nad głową prócz więzienia?
Więzień, którego społeczeństwo mianuje recydywistą, przyjmuje wolność jak dopust Boży. Wie on zgóry, że jakkolwiek postąpi na wolności, wszystko będzie się składało na to, by go wepchnąć do więzienia zpowrotem. Wie on, że los zepchnął go w otchłań wyrzutków spoełczeństwa, omotał go pajęczyną pogardy i potępienia i nikt na wolności nie poda mu ręki. Wychodzi na wolność z uczuciem buntu, z pragnieniem zemsty na tych, którzy wepchnęli go do murów więziennych. Rozumie i wie doskonale, że na tej wolności długo popasać nie będzie; to też nie zachwyca go ona wcale, gdyż wie, że będzie musiał ją nanowo pożegnać.
Ja tak samo pragnąłem tej wolności, a jednocześnie obawiałem się jej. Odwykiem od jarmarku życia i ludzi. Zdejmował mnie lęk przed nieznaną przyszłością, poprostu przed ludźmi.
Byłem też przygnębiony dziwnym snem, jaki mi się śnił tej nocy.
Śniło mi się, że przełażę przez kraty mojej celi wprost na