Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zdaję się zupełnie na pana, — odpowiedział. — Pan lepiej wie, jak tu trzeba postępować. Zapewniam pana, że pozostaniemy przyjaciółmi na zawsze. Na całe życie, — dodał wzruszony.
Dano sygnał do spania, więc ułożyliśmy się do snu.
Rano Kac opowiedział mi, że mu się śniło, że jest na wolności i chodzi po wszystkich fryzjerniach, trzymając w ręku brodę, którą ja nabyłem od fryzjera za sto papierosów. Proponuje fryzjerom dużą sumę pieniędzy za przymocowanie brody na swoje miejsce. Nikt jednak nie chce się na to zgodzić. Chodzi tak po ulicach Warszawy z Warzą owiniętą chustką, aby ludzie nie spostrzegli braku brody, i płacze, narzekając nagłos, jakby szczęście ludzkości zależało od jego brody. Złamany wraca do domu, żona i dzieci pocieszają go, że broda odrośnie, proszą, by przestał płakać. Tylko starsza córka kpi z niego mówiąc: „Na świecie żyje więcej ludzi bez bród, niż z brodami, od tego jeszcze nikt nie umarł“. Namawiała go nawet, by wogóle zaczął się golić.
Śmiałem się z tego snu, mówiąc do niego:
— Pan stale myśli o tej brodzie. Chowa ją pan na noc pod głowę, więc nic dziwnego, że się panu śni. Siadaj pan lepiej do śniadania!
W tem z korytarza zawołano nagłos:
— Kac, cela czterdziesta, zabierać swoje rzeczy.
Kac szturchnął mnie ręką śmiejąc się:
— Oho, więcej mnie już nie nabiorą. Niech sobie wołają, niema frajerów.
Kilku więźniów naraz zawołało:
— Kac! Kac! Wołają was na wolność! Kac udawał teraz, że nie słyszy; dopiero ja wytłumaczyłem mu, że tym razem to nie żart i naprawdę za chwilę będzie wolny.
W tem sam dozorca otworzył drzwi i zawołał:
— Kac, jazda, spakować manatki i do domu.
Kac zerwał się i z radości nie wiedział, za co się chwycić. Machnął ręką i stanął przy drzwiach gotowy do wyjścia; ale dozorca zawołał, że trzeba wziąć rzeczy ze sobą, by je oddać do magazynu.