Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie nagle. Spojrzałem, nie mogłem jednak zrozumieć, co zaszło. Kilku więźniów, należących do śmietanki w celi, trzymało jednego więźnia za ręce. Ten wyrywał się, błagał o coś. Wszyscy naraz opowiadali mi, co tu zaszło. Nic nie rozumiałem. Usiadłem przecierając oczy i dopiero widząc krew płynącą strumieniem z nosa trzymanego więźnia, zrozumiałem wszystko.
— Kto go tak bił? — zawołałem groźnie.
— Prędzej, puśćcie go i dajcie mu mokry ręcznik do zatamowania krwi.
— Jakto puścić, — zawołał jeden z trzymających przybierając groźną minę. — To „szczur“. Myśmy już dawno szukali tego szczura, aż wreszcie go mamy. My go nauczymy, że więcej „po księżycu“ chodzić nie będzie.
— Co chcecie z nim zrobić? — zapytałem.
— Chcemy m u boki obić. Niech skituje, ale niech pamięta, że złodziejowi świsnąć nic nie wolno.
Rozciągnęli ofiarę na podłodze, okręcili mu głowę kocem, a jeden z więźniów schwycił taburet i już zamierzył się do uderzenia. Nie namyślając się długo, skoczyłem z łóżka i odepchnąłem tego co trzymał taburet z taką siłą, że uderzył głową o ścianę, a taburet wypadł mu z rąk. Reszta, widząc moją energiczną postawę, odsunęła się od ofiary. Ten korzystając z okazji zwolnił się z koca, zerwał się i błagalnie patrząc na mnie, chwycił mnie za koszulę. Był to strasznie wynędzniały więzień, wieśniak, który już odkiwał swoje kilka lat. Stałem jeszcze przez chwilę drżąc ze wzburzenia, poczem zawołałem:
— Chłopaki, co wam przyjdzie z tego, że mu zdrowie, którego i tak nie ma, odbierzecie. On i tak ledwie dycha. Zróbcie to dla mnie i dajcie mu spokój. Zaręczam wam, że i tak więcej po księżycu chodzić już nie będzie. Ja odpowiadam za to!
— Zabić go, zabić go! — ryczał ten, któremu ściągnięto kawałek chleba. — Niech do frajerów idzie kraść, a nie do mnie!
— A kim ty jesteś, pętaku, psia twoja mać, jak nie frajerem? — wtrącił się jeden z moich przyjaciół. — „Obszemrałeś“ się tu w Mokotowie. Zapomniałeś już, jak sam w Arsenale po księżycu chodziłeś. Teraz, jak masz „hydrę“ na wol-