Strona:Urke Nachalnik - Żywe grobowce.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzani tu frajerzy. Najgorszą plagą celi są „sezonowcy“, o których już w poprzednich rozdziałach wspomniałem.
Miałem już dosyć mojej funkcji, zgłosiłem się więc do kancelarji i prosiłem o przydzielenie mnie do pracy na papierni. Pan starszy Chmiel..., który rządził całym Mokotowem, obiecał mi tę pracę. Jednakże widząc, że mnie nie biorą na papiernię, zapisałem się do naczelnika więzienia, którego więźniowie słusznie nazywali Neronem.
Domyślałem się poniekąd, z jakiej przyczyny nie biorą mnie do pracy na papierni. Tam także więźniowie zaczęli się zasypywać z forsą, która przychodziła z Państw owych Zakładów Graficznych do przeróbki na inny papier. Za forsę, która przychodziła do spalenia i za aferę, do której ja należalem, kilku urzędników zostało już dawno skazanych. Inżynier kotłowni F. w randze inspektora odsiadywał karę czterech lat więzienia w „Arsenale“. Dozorca K., który był pomocnikiem werkmistrza na piekarni, a później przy paleniu pieniędzy na kotłowni, został skazany na trzy lata więzienia i odsiadywał na Pawiaku, pełniąc tam funkcję korytarzowego. Ten gdy był na piekarni, odznaczał się gorliwością w pilnowaniu więźniów, aby nie łykali chleba. Zaglądał często więźniom do ust, szukając śladów chleba między zębami. Ostatni wreszcie został skazany na dwa lata więzienia; był to dozorca na ślusarni, przezywany przez więźniów „Dżobus“.
We czwartek wezwano mnie razem z innymi więźniami do naczelnika. Zwykle ustawiano zgłoszonych więźniów twarzą do ściany przy gabinecie naczelnika; kolejno jeden za drugim wchodzili wpuszczani przez dozorcę Wol..., który odznaczał się tem, że umiał więźniów dobrze walić po pysku. Był on czemś w rodzaju ordynansa pana naczelnika. Typ ten umiał wdawać się w poufale rozmowy ze złodziejami i podchlebiać się wyższej władzy. Jak mi sam opowiadał, wychował się na przedmieściu Warszawy i znał doskonale życie świata podziemnego.
Tacy dozorcy-cwaniaki są mojem zdaniem bardzo szkodliwymi wychowawcami więźniów. Więzień uczy się od nich więcej złego niż dobrego.
Każdy więzień zanim wszedł do gabinetu naczelnika, mu-