Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie rozumiem twego uporu, z jakim stale wracasz do kwestii Reginy, jakby to było w tej chwili najwyraźniejsze. Jestem zdania, że musimy się zastanowić nad sprawa twego uwolnienia.
— To rzecz bardzo prosta — odparł Krygier. — Zwrócisz mi tylko moje obuwie które zabrali agenci, a resztę zostaw mnie.
— Owszem, twoja garderoba jest u mnie, ale sam rozumiesz, że jej wydać ci nie mogę.
— Nie chcę niczego od ciebie. Możesz iść.
— Wyrzekasz się mojej pomocy?
— Powiedz mi wprzód, gdzie jest Regina?
— Znowu wyjeżdżasz z Reginą. Niestety, nic ci nie mogę powiedzieć, bo nie wiem.
Krygier podbiegł do muru, na którym widniał napis Reginy. Wołkow nie ruszał się z miejsca.
— Chodź tu, nie lękaj się. Wytłumacz mi, skąd się tu wzięła Regina? Data tu podana zgadza się z datą jej nagłego i tajemniczego zniknięcia.
Wołkow naraz zrobił krok naprzód. Niespodziewanie podskoczył do Krygiera i chwycił go za gardło.
Obaj stoczyli ze sobą zacięty bój. Wołkow miał przewagę nad wygłodzonym Krygierem. Z całych sił zaciskał palce dokoła szyi Krygiera. Już był bliski triumfu, że wnet pozbędzie się najzaciętszego wroga, którego oddawna chciał uprzątnąć...
Krygier leżał przyduszony butem Wołkowa i czuł, że go siły do reszty opuszczają, jego mózg z gwałtowną szybkością przebiegały różne myśli, ścigane tajemniczą siłą. Jego oczom ukazała się śmierć w okrutnej postaci.
To, co nastąpiło, spadło na niego tak niespodzianie, że stawiał slaby opór. Teraz już zrozumiał jak zginęła Regina.
W celi odbił się echem kaszel przechodzącego korytarzem. Wołkow przerażony puścił na chwilę ofiarę. Krygier wykorzystał ten moment, by resztkami sił rzu-