Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zjedz coś a potem zastanowimy się nad sposobem przywrócenia ci wolności. Musimy to tak urządzić, by podejrzenie nie padło na mnie.
Krygier zbliżył się do Wołkowa, by spojrzeć mu w oczy. Ale Wołkow cofał się. Oparł się o mur celi.
— Boisz się, że chcę cię otruć?
— Może tak...
— Skoro tak, daremne są moje zabiegi — odparł Wołkow z żalem w głosie. — Mnie masz do zawdzięczenia, że jeszcze tu przebywasz, w tej celi. Szczupak od razu chciał cię przetransportować do więzienia. Zabroniłem mu wykonanie tego zamiaru Stąd łatwiej mi będzie cię uwolnić Wiedz o tym. że Szczupak mnie podejrzewa o współudział w waszej bandzie. Muszę zachować ostrożność...
— I nie bałeś się tu przyjść do mnie w nocy? A może cię szpiegują?...
— Bądź spokojny. Szczupaka gdzieś wysłałem. Nie ma go w Warszawie. Zleciłem mu dochodzenie w sprawie wymordowania całej rodziny gdzieś w małej mieścinie prowincjonalnej.
— A więc troszczysz się o mnie? — roześmiał się Krygier. — Powiedz mi dlaczego nas nie uprzedziłeś, że dokoła nas kręci się konfidentka. I powiedz mi także, czy Janek oraz moi towarzysze są już aresztowani?
Wołkow przyjął wyraz twarzy zdziwionego człowieka i zapytał:
— Nie rozumiem twego pytania:: o jaką konfidentkę ci chodzi? Nie mam pojęcia o niczym. Co się tyczy twoich spólników, przebywają oni na wolności.
— Możesz udawać, to mnie nie obchodzi. Pragnę cię tylko uprzedzić, że gdyby się ze mną coś stało, spotka cię to samo z mojej strony. Mam na ciebie bicz. Będziesz leżał razem ze mną...
Wołkow, choć był oburzony, odparł ze spokojem::
— Szczupak teraz pracuje na własną rękę. O kon-