Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najszybciej przekazać ofiarę we wałściwe ręce, uiścić należność za jej „uprzątnięcie“ i opuścić tę norę. Po czucie złodzieja nakazywało mu nieokazywanie pośpiechu, by zebrani nie doznali tym samym zniewag.
Znał dobrze nastroje podupadłych kolegów po fachu. „Proletariat“ świata przestępczego nie znosi swej „burżuazji“, do której zaliczano Klawego Janka.
Janek poprawił nastrój zebranych w melinie poleceniem, wydanym właścicielowi, by postawił wszystkim na jego rachunek wódkę z zakąskami. Zebrani zaprosili lanka do biesiady...
Właściciel meliny leżał na połamanym łóżku żelaznym nawpół rozebrany... Łachmany, które miał na tobie, nie pozwalały zorientować się. w jakim znajduje się stanie.
Dawnie rosły o szerokich barach, właściciel meliny wydawał się teraz małym, zgarbionym potworkiem. Życie przestępcy wycisnęło głębokie ślady na jego pooranej bruzdami i bliznami twarzy. Małe i żywo poruszające się oczy głosiły, że w tym szkielecie ludzkim tli się jeszcze życie. Powitał on fanka z niewielkim entuzjazmem. Nie znosił „burżuazji“ świata przestępczego. za jaką uchodzili rozpruwacze kas. Odsiedział w więzieniach trzydzieści lat swego życia za różne, drobne sprawki „złodziejskie“. Teraz był już destruktem, niezdolnym do niczego, lako „emeryturę“ otrzymał od kolegów po fachu tę melinę, w której obecnie się znajdował.
Na małym stołeczku obok łóżka, na którym leżał właściciel meliny, siedziała jego córka, wdowa lat trzydziestu. Trzej jej mężowie kolejno zginęli na szubienicy za groźne zbrodnie. Ludzie nocy dbali teraz o to, by nie zabrakło jej mężczyzn i dochodów... Wdowa, która teraz miała na sobie brudne łachmany, gdy zachodziła potrzeba, mogła się przeistoczyć w elegancką