Strona:Urke-Nachalnik - W matni.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

naleźć. Jestem przekonany, ze ma ona „przyjaciela“ wśród naszych, który dobrze się orientuje w pracach Urzędu Śledczego. Wiadoma rzecz, że i policjant nie zawsze trzyma język za zębami, gdy znajduje się w objęciach kobiety. I ta właśnie kobieta stoi na przeszkodzie w likwidacji tej bandy.
— To możliwe — uchwycił się deski ratunku Wołkow, udając, że ta rewelacja bardzo go zainteresowała. — Chcialbyin zobaczyć pańską konfidentkę, czy czasem nie odgrywa „podwójnej“ roli. Trzeba zachować w takim wypadku ostrożność.
— Za moją konfidentkę ręczę w stu procentach — rzekł Szczupak.
— Ale czy mógłbym ją zobaczyzć? — podtrzymywał Wołkow swoją propozycję.
— Mogę ją tu telefonicznie zawezwać.
Tak się też stało. W pół godziny potem do gabinetu weszła... Regina, elegancko ubrana z papierosikiem w rękach.
Wołkow siedział nieruchomo jakby został sparaliżowany. Regina zauważyła to. Wyciągnęła ona rękę do Wołkowa, czyniąc to w ten sposób, by zasłonić go swoją osobą.
— Pan komisarz mnie nie poznaje? — zawołała Regina kokieteryjnie — Proszę sobje przypomnieć ten wypadek, kiedy dzięki mojej pomocy udało się panu wykryć znaczną kradzież na Nowym Świecie?
— Ach tak, przypominam sobie panią — opanował się Wołkow. — Nie poznałem pani.
Szczupak był zadowolony, że komisarz Wołkow zna jego konfidentkę.
— Na takiej współpracowniczce można polegać, co? — zapytał Szczupak.
— Przypuszczam — odparł Wołkow, uśmiechając się pod wasem, a w duchu pomyślał:
— Jakże ten Krygier jest przebiegły!.. Z nim