Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szłości. Ostatni wypadek w Warszawie naprowadził go na tę myśl. Janek w chwili rozstania, uzbrojony był w gruby portfel z pieniędzmi.
Milczka Krygier zabrał ze sobą. Postanowił i jego urządzić. Tylko Antek pozostał osierocony i żaden z jego dawnych wspólników nie zatroszczył się o niego.
W uzdrowisku tym znalazł się Janek przypadkowo. Szukał wytchnienia. Wyczerpany ostatnimi wydarzeniami, złamany fizycznie i moralnie, przybył nad morze, by odzyskać spokój i równowagę ducha.
Klawy Janek węszył że w kąpielisku wśród beztroskiej burżuazji, która zjeżdża się z całego świata znajdzie schronienie przed wcibskimi spojrzeniami agentów.
Ledwie tylko rozpakował swe bagaże w pierwszorzędnym hotelu, uczepiła się jakaś Amerykanka, starsza panna, narzucając mu swoją osobę. Ale lanek nie wytrzymał długo w towarzystwie kapryśnej, nawpół — shisteryzowanej Amerykanki. Na trzeci dzień przekonał się, że jej brylanty są imitacją i dał jej wyraźnie do poznania, że nie ma zamiaru dłużej tracić na nią czasu. Ambitna Amerykanka nie darowała mu tego i uprzedzała przyjaciółki, że człowiek ten nie jest dżentelmenem.
Janek nie szukał towarzystwa. Unikał bogatych damulek, które polowały nań, jako na przystojnego mężczyznę. Po ostatnim przeżyciu z konfidentką, Janek nie znosił kobiet z fałszywymi brylantami i koliami.
Długie godziny spędzał Janek nad brzegiem morza. Nie przyszło mu nawet na myśl, by szukać tu Anieli. Przeciwnie, studjował listę gości w różnych hotelach, w obawie by nie natknąć się na znajome nazwisko.
Od chwili, gdy ujrzał Anielę, nie mógł sobie znaleźć miejsca. Jak uparta mucha brzęczało mu w uszach słowo „Aniela“, nie dając mu chwili spokoju.
Dowiedział się, że Stasiek Lipa mieszkał nad mo-