Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ostatnie moje przejście ze Szczupakiem powinno was przekonać, że działam dla waszego dobra. Uważam, że najgodniejszym następcą Zmarłego może być tylko Bajgełe.
— Tak Bajgełe, a nie Józek Zalewacz — wołali zebrani.
— Niech żyje Bajgełe!
— Niech żyje „zimna kokota“!
— Niech żyje ten, który jeszcze nie umarł... — ironizował Zalewacz, wkładając jednocześnie palto i kapelusz na znak, że odchodzi.
Ale „zimna kokota“ zatrzymała go, mówiąc.
— Niema powodów do ucieczki. Ale sami rozumiecie, że nie jesteście zdolni do odziedziczenia godności po Zmarłym.
— Rozumiem... rozumiem, że umrę już jako „frajer“. Ale jedno
jer“. Ale jedno
muszę wam powiedzieć, że nie macie tyle rozumu w waszych głowach, ile ja w nogach.
— Stul pysk! — zagrzmiało naraz kilka głosów. Nawet zwolennicy jego zaprotestowali przeciw tym słowom, które wszystkich obrażały.
— Niech nas natychmiast przeprosi! — domagali się inni. To czelność nas tak znieważać.
— Jest zdenerwowany i nie należy zbytnio zwracać na niego uwagi — starała się „Zimna kokota“ zbagatelizować sprawę. Znała dobrze ludzi swego obłożenia i wiedziała, że w obronie „honoru“ gotowi są nawet wszcząć bójkę. Wolała przeto czym prędzej załagodzić zatarg.
— A więc, bractwo, na czym zostaje? — uśmiechnęła się do obecnych, którzy zapomnieli już o wszystkim i znajdowali się całkowicie pod jej wpływem. Nawet poprzedni przeciwnicy odwrócili się od „Zalewacza“ i a zachwytem spoglądali na „Zimną kokotę“.