Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jej głos piorunował:
— Jeszcze nie zastygły zwłoki zmarłego, a już wszczynacie burdę? Zachciewa się wam nowej zabawy w „dintojry“? Szczupak tylko czeka na taką okazję, abyśmy wszczęli między sobą awantury, by tym łatwiej nas wszystkich wykończył. Uprzedzam i ostrzegam was, że teraz nie pora na osobiste porachunki.
— Słusznie. Słusznie. Nie pora teraz na porachunki — rozległy się wołania wtórne.
— Stulcie pyski! — wołali inni. — Nam „zimna kokota“ nie będzie przewodziła!
— Niechaj lepiej nadal sypia z Wołkowem — odcinali się drudzy. — Co to nasza nowa „rabinowa“?
— Nowy kaznodziej w spódnicy? — unosił się Józek Zalewacz.
Zimna kokota z uporem i spokojem wytrzymała grad obelg i uwag. Na jej ustach ukazał się tylko ów charakterystyczny uśmiech, a oczy ciskały dokoła ironiczne spojrzenia. Gdy przeciwnicy ucichli „zimna kokota“ ciągnęła dalej:
— Bracia, ze mną nigdy nie spóźnicie wykłócić się. Mamy teraz pilniejsze sprawy do przedyskutowania. Zawsze byłam gotowa skoczyć w ogień i w wodę dla naszego brata. Moi rodzice i najbliższe rodzeństwo, rekrutowali się z uczciwych złodziei. Żadna nie ciąży na nich plamka. Nawet dziadek i babka byli ludźmi blatnymi. Musicie mnie uwierzyć, że chodzi mi tylko o wasze dobro. Każdy z nas jest doskonale świadom ostatnich prześladowań. Możemy zwyciężyć tylko wówczas, gdy będziemy działali ramię w ramię i w wielkiej zgodzie. Musimy wypowiedzieć zaciętą walkę wszystkim kapusiom, mentom i konfidentom, czyhającym na naszą wolność. Pamiętajcie, że kłótnie i swary mogą tylko przyśpieszyć naszą klęskę. Nawet wówczas,