Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czynie nigdy długo nie wytrzymują ognia krzyżowego. Odrazu śpiewają. Nie wolno nam się z nią bawić w kota i myszkę. Gangrenę leczy się radykalnie. Uciąć i koniec. Każda minuta zwłoki grozi śmiercią.
— Rozkaz, panie komisarzu!
— Rozkaz rozkazem, ale chciałbym wysłuchać waszej opinii — rzekł Szczupak.
— Pan komisarz ma większe ode mnie doświadczenie, a po drugie...
— Po drugie? — podchwycił Szczupak.
— Z zasady słucham się moich przełożonych.
— Przecież już mówiłem na wstępie,, że w naszej współpracy nie może być tej ścisłej granicy między przełożonym a podwładnym. Macie prawo osobistego wypowiadania się. Chcę wiedzieć jakie jest wasze zdanie w tej sprawie. Po to was wzywałem. Nie chcę, abyście byli tylko biernym narzędziem.
— Pan komisarz mówi to poważnie?
— Nawet bardzo poważnie.
— W takim razie muszę otwarcie powiedzieć, że plan pana komisarza nie wytrzyma próby życiowej.
— Dlaczego?

— Bo „zimna kokota“ jest bardziej zahartowana od niejednego mężczyzny. Ona nigdy nie zdradzi swoich towarzyszy, nawet gdyby ją krojono żywcem. Urodziła się i wychowywała w otoczeniu i środowisku ludzi nocy. I ich tajemnic nie zdradzi. Ręczę za to.
— Skąd wasza pewność?
— Znam dobrze jej rodowód. Proszę, niech pan komisarz przewertuje stronice albumu przestępców: łatwo przekona się, że od pradziada ciągnie się jej „szlachectwo“ zbrodniarzy. Taka kobieta nawet wzięta w ogień krzyżowy pytań na śledztwie nie zdradzi swoich najbliższych. To jest kobieta o silniejszych nerwach od niejednego mężczyzny.