Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Narada nie trwała długo, po czym sędziowie wrócili na salę i przewodniczący zakomunikował, że proces zostaje odroczony.
Po wysłuchaniu decyzji sądu Stasiek Lipa zerwał się z miejsca:
— Nie! Nie! Nie wrócę do więzienia. Dosyć!.. O — szczędzę wam kłopotu. Ale córce mojej zwróćcie wolność! Ona jest niewinna!
Stary ojciec schwycił się obiema rękami za serce.
Przewodniczący rozkazał publiczności opuścić salę. Czyniono to niechętnie; wszyscy byli ciekawi finału tej sceny. Woźni wnet oczyścili salę.
Stasiek Lipa krztusił się od kaszlu. Dwaj policjanci ułożyli go na ławie.
Hrabina wybłagała, by pozwolono jej zbliżyć się do chorego. Obie Aniela i hrabina, podtrzymywały mu głowę. Pozostałych oskarżonych wyprowadzono z sali.
— Ojcze!.. Biedny mój ojcze! — szlochała Aniela.
Hrabina pokrywała twarz Anieli pocałunkami, zapewniając ją, że dziś jeszcze uwolni ją za kaucją. Aniela, zajęta miłowaniem ojca, nie słuchała słów hrabiny — jej matki.
Jeden z dwóch policjantów, którzy strzegli Staśka Lipy i jego córki, zatelefonował do więzienia, by przysłano po Lipę karetkę szpitalną.
Naraz Stasiek Lipa wyprostował się, usiadł i ująwszy córkę za rękę, rzekł:
— Idź!.. Idź do swej matki. Porzuć świat podziemny!!..
Głowa opadła mu z powrotem. Hrabina uklękła przed Lipą.
— Przebacz mi..
— Umieram!.. — wyjąkał.
— Ojcze! Ojcze! Pozostań z nami!
— Nie, dziecko moje.. Słuchaj swej matki.. Lepiej umrzeć, niż gnić w więzieniu. Przebaczam wam.