Strona:Urbanowa.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łam... Tygodnia nie ma... A żeby to choroba z takiem gospodarstwem!... Ale to tak, kiedy żelaznych garnków w domu niema, tylko same skorupy...
Jakem była u państwa Asnyk, to tam nijakich skorupianych garnków nie było. Same żelazne, jeden w drugi, jak wybrane... Żebym tak jutra doczekała, jak nie łżę... Same żelazne!... Żebym tak mego Jaśka szczęśliwie wychowała!...
Po tym pierwszym wybuchu do wieczora już było w kółko jedno i to samo.
U państwa Asnyk było tak a tak, u państwa Asnyk nigdy tego nie bywało, u państwa Asnyk tego nauczona, u państwa Asnyk do tego nie nawykła... słowem, gotowy prejudykat[1] na każdą porę dnia i nocy i na wszystkie życia kuchennego wypadki.
Przyszło do tego, że bardzo wiele rzeczy dla świętego spokoju, robiło się u nas tak jak »u państwa Asnyk«.

Jedne żelaźniaki szły jakoś oporem, gdyż ojciec mój był na tym punkcie twardym konserwatystą[2] i utrzymywał, że dobry rosół tylko z glinianego garnka być może.

  1. Prejudykat — wyrok, stanowiący wskazówkę dla późniejszych wypadków.
  2. Zachowawcą.