Przejdź do zawartości

Strona:Urbanowa.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

klucza było właśnie jak najrychlejsze wypatrzenie tej szczęśliwej chwili. Wpadałam wtedy do kuchni, a Jasiek zaczynał mi na nowo opowiadać, po raz setny może, jakie to będą owe Anusine trzewiczki.
Miałam je dostać na gwiazdkę, ale nie dostałam, bo Jasiek był srodze czemś zaturbowany.
Tymczasem przyszła wigilia Trzech Króli...
Wieczór był mroźny, pogodny, szopka chodziła po mieście; nie taka tam stajenka malowana, z wołem, osłem i »Małgorzatką, tańcującą z huzarami«, ale prawdziwy teatr, z żywych, mówiących osób, między któremi była śmierć, anioł i dyabeł.
Kiedy pokojówka wpadła na schody z krzykiem, że już idą, serce we mnie zatrzęsło się tak, żem głosu wydać nie mogła.
Był to pierwszy teatr, jaki widziałam w mem życiu.
Trzeba było wszakże czekać długą jeszcze chwilę, zanim przedstawienie odbyło się na dole u gospodarza. Myślałam, że się to nigdy nie skończy. Rozległy się nareszcie na schodach ciężkie kroki i brzęki łańcucha, a do stołowego pokoju weszli aktorzy, poprzedzeni przez straszliwie czarnego, z wywieszonym aż na piersi, czerwonym, sukiennym językiem