Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/398

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jak w panoramie, coraz inni przemijali się ludzie; nietylko Polacy, bywali i znakomici cudzoziemcy.
Montalembert, ksiądz Quatry, byli dziś jednocześnie z jenerałem hrabią Z. i z Andrzejem Koźmianem, synem gorącego klasyka, Kajetana, co to w Puławach gościł niegdyś. Koźmian nocował tu nawet i nazajutrz opowiadał, że wielkie było jego złudzenie, gdy zrana do pokoju przynieśli mu kawę, imbryczki z herbami dobrze mu znanemi...
— Istne Puławy — szepnął ze wzruszeniem, z którego wywiązało się pasmo wspomnień niegdyś tak drogich dla księstwa. Książę używa czasem małym wózkiem po parku przejażdżki; a całe towarzystwo towarzyszy mu piechotą; uśmiecha się wtedy do orszaku swojego z dobrocią, a chociaż siły coraz słabsze i łzą oko zachodzi, duch ciągle czujny, wszelkie fałszywe zdanie zawsze zbić i skarcić gotowy, zawsze najlżejszą nadzieję ogólnego dobra radośnie witający. Jak tylko jest silniejszy, zaraz chce pracować, każe sobie czytać, w ostatnich dniach pomiędzy innemi czytywano mu pamiętniki Guizot’a, czasopisma poznańskie i „Głos lwowski“, każdy pragnie mu usłużyć, wszyscy się cisną, ale dalszym docisnąć się trudno, bo najbliższa rodzina, bezustannie pełni służbę około chorego.
A taki wdzięczny za wszystko, z takiem wzruszeniem wita i żegna przyjaciół, przybywających w odwiedziny! A jak tęskni za Paryżem, tęskni jak za miejscem, którego nie spodziewa się już zobaczyć... Ile razy stamtąd przyjeżdżam, pyta mnie; czy byłam w jego gabinecie, czy widziałam jego pokój... Przywiozłam mu też jednego dnia z jego stolika nóż do przecinania stronnic i lupę; on tak czule oglądał te drobnostki! Od 13 lipca zączęły się dni najsmutniejsze: upadek sił, puchlina coraz dokuczliwsza, duszenie coraz częstsze; siostra zakonna ze zgromadzenia de bon secours, imieniem Katarzyna, wielce inteligentna, kochająca i przezorna, czuwa wraz z rodziną nocami.
Nadszedł stanowczy dzień 15 lipca.
Sypialnia księcia zamieniła się jakoby w kaplicę... Tutaj książę w gronie całego otoczenia, przyjął ŚŚ. Sakramenta; wszyscy do niego się cisną... Przejmujący to widok i niezwykły!.. Wszystkie drzwi w książęcej rezydencji otwarte na oścież, kto chce wchodzi, słudzy, przyjaciele, goście, przechodnie... obcy zupełnie, garną się na ostatnie modły i błogosławieństwa... Wszyscy klęczą... Po modlitwie umierający błogosławi, zaczynając od ziemi rodzinnej... Poczem siostra Katarzyna wymienia mu z koleji wszystkich czekających błogosławieństwa. Starzec nie zapomina nikogo, ma obfitość błogosławieństw i spuściznę miłości dla wszystkich! Widząc zbliżający się koniec, siostra Katarzyna podała mu w rękę gromnicę i rzekła: — voici la lumiere de la foi...
A po chwili dodała:
Courage... encore quelques minutes et vous serez le plus heureux.
Za chwilę nie żył. Głośne łkania żalu ozwały się naokoło. Na jego czole tylko majestatyczny był spokój: potęga ducha, w sprawach życia ziemskiego niegdyś tak wielka, okazała się równie wielką w sprawach wiekuistego żywota i wygrała bitwę w ostatniej, ale najtrudniejszej walce.
Siostra Katarzyna, sama spłakana i strudzona, wyprowadzając smutnych z żałobnej komnaty, mówiła młodym tę piękną naukę: „Kto choć raz jeden w życiu śmierć dobrą widział, powinien się nauczyć tak żyć, aby umiał również w zgodzie z Bogiem i z ludźmi umierać“.

Lwów.Antonina Machczyńska.




386