Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/564

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
PARADOKS.


Skończył poemat, napisany jednym tchem, pomyślany wczoraj dopiero, dziś już ujęty w formę.
Młody poeta opowiadał o trzech mogiłach, z których powstały trzy blade widma. Pierwsze skarżyło się, że żyło tylko uczuciem na ziemi; drugie, że brak mu było uczuć, gdyż każdą najsłabszą iskierkę, tlejącą w sercu, analizowała myśl, pytając: czem jesteś? skąd powstałeś? trzecie, miało za życia serce i mózg wydęte, jak pęcherz — nie uczuciami i nie myślą, istniało złudzeniem tylko, marami wyobraźni...
Blade widma, wypowiedziawszy w noc ciemną żal swój i bóle, cicho, bez szelestu opadły w mogiły. Kamienie nagrobków zasunęły się za niemi. Z głębi ziemi dały się słyszeć słabe jęki, które wkrótce ucichły. Z za chmur wyjrzał księżyc, obudził kwiaty, wyrosłe na mogiłach: pyłki ich zadrżały lekko; kielichy spojrzały w niebo i zanuciły pieśń chóralną, w której miłość, wiedza i wyobraźnia połączyły się w jeden wszechpotężny akord...
On, poeta, podsłuchał pieśń tę i przelał ją na papier...
Był w natchnieniu. Tysiące głosów, wibrujących w powietrzu, rzucały mu wprost do ucha pełne, zaokrąglone zdania. Cienie, błądzące w przestrzeni dyktowały mu każdy wyraz: on chwytał je tylko i notował z rozognionym wzrokiem, pałającą twarzą, z dumą, uniesieniem i zachwytem rozsadzającym piersi.
Pierwszy raz w życiu pisał. Muzyka słów, grających mu w mózgu, odurzała go. Każdy atom jego istoty drgał twórczem podnieceniem.
Skończywszy poemat, odczytywał go bez końca... lub z przymkniętemi oczami głośno, na pamięć, powtarzał całe ustępy. Ambicja i duma, jak lotne ptaki, porywały go w krainę marzeń o sławie gienjusza. Czuł w piersiach swoich wibrację promiennej wiary w siebie: sądził, iż stworzył arcydzieło...