Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/520

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stał... Orszak papieża cesarza, szczękając podkowami, jak wartki potok po kamieniach, wężem się wspinał po wązkich uliczkach w górę, aż stanął przed paskowanemi ścianami olbrzymiej Aja-Sofija. Przystęp do „dżamji“, gdzie spoczywa serce islamu, usłany wzorzystemi kobiercami, by nie obrażał swej nogi dostojnej o twardy kamień kalif-padyszach.
Droga pieszczotliwego zbytku szlakami swemi puszystemi dotykała podstawy cokułu kamiennego, na którym za czasów chrześcijańskich olbrzymia stała chrzcielnica, a obecnie leżał nieruchomie, jak posąg z wosku, nagi „zahyd“ pokutnik, oparty na łokciu prawej ręki z „tesbihem“, różańcem u lewej dłoni i dzbankiem do ablucji w nogach. Był to „ilhamem“, natchnieniem bożem obdarzony, „baba“ Iblis, niegdyś możny i potężny „dere-bej“. Głowę łysą, o klasycznych rysach twarzy, z białą brodą, na których osiadł już ów groźny dla śmiertelników spokój zagrobowy, miał zwróconą ku słońcu, patrząc w nie prosto zdziczałą źrenicą kruczą. W miarę przesuwanego ziarnka różańca, blademi ustami, na wpół rozwartemi, wymawiał półgłosem:
— „Ałłach ekber!“ (Bóg wszechmocny).
Sułtan przed pokutnikiem osadził konia, i zlazłszy na ziem, zrobił przed nim „ryka“ ukłon ziemny jak do modlitwy. Podszedł do cokułu i z dziecięcą czcią wyrzekł:
— „Baba“ Iblisie! ja twój pan pozdrawiam cię imieniem „Ałłacha-el-sabur“ (Boga cierpliwego).
Właśnie na minarecie ozwał się „izan“. Muezzin wołał:
— „Świadczę, że niema Boga prócz Boga, a Mahomet Jego prorokiem!“
Pokutnik odpowiedział sułtanowi kiwnąwszy ku minaretowi głową:
— Tam oto mój Pan i twój zapewne. Tyś panem chwilowym mego ciała, lecz ja będę władcą twej duszy na wieki...
— Zachowajże „sofi“ mnie w twej łasce — ciągnął sułtan dalej — i pobłogosław.
— Ałłach nienawidzi człowieka dumnego i okrutnego. Rozkaz jego taki: „kani kanie iikamazłar, su ile iikarłar“ (krew nie krwią, lecz wodą się myje) a ty po coś przelał krew dwóch uczonych i cnotliwych młodzieniaszków?
— „Baba“! (Ojcze) nie twoja to rzecz: oni na mą krew czyhali...
— A przeleliż choć jedną kroplę?... A po co trzymasz tylu próżniaków naokoło siebie? — i Iblis powiódł surowym wzrokiem po dworze sułtana — nie ich że obowiązkiem bronić cię przed napadem, jeżeli nie masz męstwa zwykłego człowieka? Błogosławić morderców Pan Światów (Mahomet) zakazuje...
Sułtan zbladł, krokiem naprzód postąpił. Cień padł na pokutnika, gdyż sułtan słońce sobą zasłonił.
— I to rada! — zawołał sułtan uśmiechnięty wymuszenie — to być może, ja ci, „sofi“, mogę czem służyć?
— Dobrze... usuń się od słońca! — odpowiedział nowy Djogenes.
Rumieniec wystąpił na twarzy władcy wiernych — śpiesznie na bok się usunął.
— Jeżeli „baba“ nic nie potrzebujesz — rzekł sułtan — to przynajmniej obdarz mnie jaką dobrą radą...
— Radzić ci nie będę, boś przelewcą krwi; ale powtórzę za szejchem (Saadym), grobowiec jego niech uczczony będzie! — to mądre jego zdanie:


„Bodaj nigdy król taki nie rządził,
Co nie zdolen Ałłacha słuchać rozkazów“!...


508