Wielbisz ten gienjusz, co śród każdej karty
Tchnie nienawiścią, pychą i zwątpieniem;
Co ruok pieśni, świetny, nieprzeparty,
Kazi samego siebie ubóstwieniem.
A gdy zgnębionych chce targać kajdany,
Współczując Greków znikczemniałej doli,
Depce świętości, a szałem władany,
Otacza zbrodnię blaskiem aureoli.
Nie miał dla świata nic, oprócz pogardy;
Niebiańskich pieni zamarły dlań tony;
Względem samego Boga stał się hardy
Tak, jako anioł z niebiosów strącony.
Lecz z nim przepadła pieśń unicestwienia,
Pieśń samolubna rozpaczy i splinu;
Ożywczem tchnieniem powiał w pokolenia
Gienjusz poezji wskrzeszenia i czynu.